Geoblog.pl    bako55    Podróże    Nepal - marzec 2011 - z Bikalem wokół Annapurny    Poczta
Zwiń mapę
2011
16
mar

Poczta

 
Nepal
Nepal, Marpha
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7772 km
 
Wstaje zaraz po 6. i robię zdjęcia Nilgiri North. Światło wschodzącego słońca zapala jego szczyt. Potem śniadanie w małej sali z TV. Z wiadomości dowiaduje się o tsunami w Japonii i o tysiącach ofiar, i zaginionych.
Naszym celem jest dziś Marpha – zagłębie jabłczane. Droga prowadzi doliną Kali Gandaki. Albo na poziomie rzeki, albo wznosząc się za drogą po której kursują głownie jeep’y z pielgrzymami do Muktinath lub z turystami. Czuję się jak królik uciekający przed obławą. bo grupa niemiecka za nami. I mają niezłe tempo. Mija nas pielgrzym. Pieszo. Boso. Pięknie widać Nilgiri North. Szczególnie z Jomosom, gdzie docieramy w pełnym słońcu. Tu lotnisko typu STOL (short taking off and landing) – krótki pas. Samoloty, z uwagi na pogodę – silny wiatr – startują I lądują tu jedynie do południa. Ciekawa scenka: drogą przed lotniskiem pokrzykiwania „juhasów” przepędzających stado owiec. Obok baza wojskowa otoczona drutem kolczastym. Na wieżyczkach strażniczych uzbrojeni żołnierze. Zatrzymujemy się w knajpce, których tutaj sporo. Do herbaty przegryzamy ‘suchary bieszczadzkie”. Po ok. 4 godz. drogi docieramy do Marpha, do Hotelu Sunrise. I dobrze. Pora coś zjeść. Tym razem veg noodle soup i chowmein. Wcześniej biorę kojący, gorący prysznic. W końcu wyrażenie „hot shower” nie jest tylko przypadkowym układem liter. Po południu kupuję znaczki na poczcie, na która składa się pomieszczenie 2 x 3 m z wagą szalkową zawieszoną u sufitu i sejfem w postaci metalowego pudełka, w którym są pieniądze. Na zapleczu, za otwartymi drzwiami podwórze, na którym kobiety robią pranie.
Wcześniej idziemy na obrzeża wioski do sadów państwowych. Za niewysokim kamiennym murem sad dorodnych drzew z pniami pobielonymi wapnem. Niektóre zaczynają kwitnąć. Tabliczki informują o różnych odmianach. Panuje tu porządek. Pomiędzy drzewami grządki z warzywami nawadniane kanałami. W jednym z budynków aparatura do destylacji wina.
W drodze powrotnej zachodzimy do gompy. Droga do świątyni prowadzi w górę po kilkuset schodach. Drzwi otwiera nam lama – może dwudziestoletni chłopak. Przez około pół godziny odpowiada na moje pytania. poza nim jest tu jeszcze 15 chłopaków (w tym momencie 5, bo reszta wyjechała do Kathmandu. oglądają telewizję). W gompie jest ok. 330 ksiąg. Wszystkie pisane ręcznie złotymi, lub srebrnymi literami. Trzeba uwierzyć na słowo, bo oglądać, czytać je mogą tylko oni.
Tu gdzie my zatrzymała się rodzinka z dwoma chłopakami. Widzieliśmy ich już w Kagbeni. Chłopaki wyglądają prawie, jak bliźniaki, choć jest między nimi różnica wieku. Trzynastolatek, a drugi jakieś dwa lata młodszy. Jedzą dal bhat i zachwycają się smakiem. Dziękują grzecznie, kiedy przynoszą im dokładkę. Są zainteresowani wszystkim. Sprytne chłopaki. Wieczorem grają w karty cała rodziną. To musi być dla takiego dziecka wspaniała przygoda – zetknięcie z inną kulturą, ludźmi, krajobrazami. Jakie ogromne znaczenie musi mieć to w rozwoju, kształtowaniu tak młodego człowieka, i jaki wpływ ma na poszerzenie jego horyzontów.
Księżyc z każdym dniem powiększa się. Za trzy dni święto Holi, które przypada w pełnię łysego. W jego jasnym świetle góry nocą wyglądają niepowtarzalnie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (24)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Możliwość dodawania komentarzy do tej podróży została wyłączona przez właściciela profilu
 
zwiedził 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 47 wpisów47 13 komentarzy13 562 zdjęcia562 0 plików multimedialnych0