Geoblog.pl    bako55    Podróże    Nepal - marzec 2011 - z Bikalem wokół Annapurny    Biustonosz
Zwiń mapę
2011
26
mar

Biustonosz

 
Nepal
Nepal, Kathmandu
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8017 km
 
Wstaję o 6. i wychodzę na dach hotelu popatrzeć na wschód słońca. Mimo mało przejrzystego nieba cały północny horyzont pełen konturów szczytów robi wrażenie. Szczególnie gdy jaśnieje powoli odbijając ciepłe światło poranka. Annapurna, Dhaulagiri, Manaslu… Dominuje jednak Machapuchare. Poza mną z tarasu obserwuje ten widok jeszcze kilka osób.
O 7. wychodzimy z hotelu i po 15 minutach marszu trafiamy na autobusowy dworzec. Utwardzony plac. Wzdłuż jednego boku ustawione w szeregu autokary. Wokół turyści wszelkiej maści. Miejscowi próbują cos sprzedać. Ja kupuję 2 drożdżówki od chłopaka, który niesie je na tacy przykrytej dla ochrony przed kurzem i muchami gazetą. O 7.30 ruszamy. I o tej godzinie wyjeżdżają inne autokary. Po ok. 2 godzinach jazdy zatrzymujemy się na śniadanie. Potem w to samo miejsce dojeżdżają kolejne autobusy. Jest tu toaleta i kuchnia, bar, gdzie duży wybór różnorodnego jedzenia. Robi się tłoczno. W tym tłumie spotykam An z Bordoux. Oboje jesteśmy zaskoczeni tym zbiegiem okoliczności. Ona siada do stołu z kumplem, a ja zaczepiam parę Polaków. Wiem, że to rodacy, bo wcześniej słyszałem, jak rozmawiali podczas drogi ze sobą. Mają po około 30 lat. On z Torunia, ona z Poznania. mieszkają jednak na stałe w Szwajcarii. Chłopak pracuje w Procter and Gamble, dziewczyna w City Bank. W podróży są od ponad miesiąca. Zwiedzali południowe Indie. w Nepalu są od 5 dni. W planach mają jeszcze nurkowanie na Malediwach. Żyć nie umierać.
Chwile przed 15. docieramy do Kathmandu. i dobrze, że to już koniec jazdy. Autobus prosi się o wymianę zawieszania pewnie już od kilku lat. Przed Red Planet Hotel wita nas szef Bikala, Ramo. Usadzają mnie samego w 3 osobowym pokoju. Ustalamy, że następnego dnia rozliczymy się co do jednego dodatkowego dnia. Żegnam się z Bikalem. Mam nadzieję, że nie czuje się skrzywdzony wysokością napiwku i on także zachowa dobre wspomnienie trzech ostatnich tygodni.
Potem robię sobie wycieczkę Kanti Phat – jedną z głównych arterii miasta – w stronę Stadionu Narodowego. Przy okazji lokalizuję Bus Park, skąd jutro zamierzam z samego rana jechać do Pashupatinath. W to sobotnie popołudnie tłumy w pobliskim parku. Nie ma tu alejek, ławek, drzew, trawników. To duży wydeptany plac. W jednym miejscu trwa mecz siatkówki. Widzowie stoją blisko linii boiska szczelnie otaczając grających. Kawałek dalej grają w „nogę”. Obok grupka gapiów, a w środku iluzjonista. Opowiada coś wciągając w zabawę co i raz któregoś z widzów. Trzyma w ręku wąski i głęboki, czerwony worek . Czaruje, wypowiada zaklęcia i zwraca się do najbliższego gapia, dwudziestoletniego chłopaka, by sięgnął do worka. Ten po chwili wyciąga damski biustonosz. Wszyscy dookoła wybuchają śmiechem.
Mijam jeszcze domy handlowe, takie jak u nas. Z podobnymi sklepami i wystrojem. Przed wejściem do jednego z nich spora grupa mężczyzn ogląda mecz krykieta w kilkudziesięciocalowym telewizorze Sony stojącym w witrynie jednego ze sklepów. W przydrożnej knajpce próbuję weg pakoda – francuskie ciasto wypełnione warzywami – smakuje super. Na Thamel wracam o zmroku i robię drobne zakupy. Kolację jem w poznanej wcześniej knajpce 5 minut pieszo od hotelu. Ależ podchodzi mi tutejsze jedzenie!
Jutro pełny dzień w Kathmandu. Mam nadzieję dobrze go wykorzystać.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Możliwość dodawania komentarzy do tej podróży została wyłączona przez właściciela profilu
 
zwiedził 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 47 wpisów47 13 komentarzy13 562 zdjęcia562 0 plików multimedialnych0