Geoblog.pl    bako55    Podróże    Indie południowe - marzec 2010 r.    Amandeep i Sahib
Zwiń mapę
2010
23
mar

Amandeep i Sahib

 
Indie
Indie, Kanniyākumāri
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8657 km
 
Odpowiednio wczesniej wyruszam na pociag do Kanniyakumari. Jest o 14.05. Wychodze i jeszce na tutejszej pseudopromenadzie, czyli waskiej sciezce pomiedzy brzegiem klifu, a budkami z suvenirami i knajpami, moja glowa unika zetkniecia z kokosem. Owoc spada z drzewa i laduje wprost nade mna na brzegu rozciagnietego brezentu. Facet ze stoiska mowi tylko: Lucky men. Biore to za dobra monete mojego wypadu na przyladek. TYle, ze pociag spoznia sie prawie 2 godziny, a kupione wczesniej banany okazuja sie twarde i srednio smaczne (chyba to te pastewne).
Pociag przyjezdza z opoznieniem ok. 1 30minut. Zupelnie innym niz chwile wczesniej sprawdzalem na ekranie dotykowym na stacji. Bilet 76 rupii. Po drodze plantacje bananow, kokosow i kawy. Pada deszcz a za mgla majacza niespotykane u nas ksztalty pojedynczych gorek. Na miejsce docieram Po zmroku. Ryksiarz proponuje podwiezienie za 20 rupii, ale w koncu nie na miejsce, ktore mu podaje z przewodnika, ale troche blizej. Mowi zebym zobaczyl pokoj, a on zaczeka i jesli mi sie nie spodoba zawiwiezie mnie tam, gdzie ja chce. Ogladam jeden za 250 i drugi za 350 rupii. Wybieram ten drugi i targuje na 300. Na 2 pietrze. Fajny widok z okna, ale dosc glosno. Zostawiam rzeczy i ide nad brzeg morza. jest ok 21. Jeszcze sporo ludzi. Sprzedawcy zwijaja stragany. To juz wiem, gdzie mam byc rano. Jeszcze jem kolacje w pobliskiej knajpie. Niezle thali i lassi na slono. Nie moge szybko zasnac z uwagi na gorac i prace "budowlane" pod moim oknem (betonuja jakis fundament mieszajac beton lopatami i noszac go w koszach pojmnosci dwoch lopat. Jeszcze wczesniej z recepcjonista umawiam sie, ze obudza mnie o 5.15. Zasypiam w koncu jednak na pobudke nie ma co liczyc. Wstaje sam i na miejscu jestem o dobrej porze. Niebo powoli jasnieje i zabarwia sie na czerwono. Obok mnie tlum kilkuset, moze tysiaca i kilkuset Hindusow. Widze tylko dwojke bialych. Spotykam wsrod ludzi Sahib, dziewczynke, ktora zagadnela mnie poprzedniego wieczoru w hoteelu. Dookola pelno krazacych sprzedawcow namaiwajacych na zakup czai, kawy, koralikow, muszli, lornetek, aparatow fotograficznych (jeden facet obok mnie kupuje malpe analogowa), okularow p.sloneczynych, ... W koncu pojawia sie slonce budzac szmer tlumu. Jedni robia zdjecia, inni, glownie starsi przezywaja to glebiej. Kobiety i mezczyzni obmywaja sie, zanurzaja w wodzie, mlodzi bardziej wyglupiaja. Kobieta obok nabiera w dlonie slona wode i obraca sie zatrzymujac na chwie przy kazdej z czterech stron swiata. Jeszcze prosze, b mi zrobil ktos zdjecie i jeden chlopak przejmuje sie rola, bo trzaska serie chyba ze 20 zdjec lapiac najwlasciwsze ujecie.
Jem snaidanie w sprawdzonej w wieczor wczesniej knajpie i poznaje tam Amana, 9-latka, ktory przyjechal tu 2000km z pln. Indii z rodzicami )ojciec pyta mnie ile zarabia sie w Polsce). W hotelu jeszcze raz spotykam Sahib. Niezla aparatka. W oczach to widac. Wracam placac za popciag tym razem 40 rupii.
Jutro o 6 rano wyruszamy na lodz po kanalach Alapuja.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Możliwość dodawania komentarzy do tej podróży została wyłączona przez właściciela profilu
 
zwiedził 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 47 wpisów47 13 komentarzy13 562 zdjęcia562 0 plików multimedialnych0