Kupiony wczesniej bilet Mumbai-Margao kosztowal 240 rupii. Juz na kolejnym przystanku dosiada sie sporo osob. Przy mnie dwudziestokilkuletni chlopak, z ktorym cos tam pogadujemy. Jest inzynierem bez dyplomu. Od przechodzacego sprzedawcy kupuje 2 gazety i jedna daje mi poczytac. Potem dosiadaja sie kolejni i kolejni. moj sasiad musi ustapic miejsca, bo nie ma miejscowki, ale sprowadza sie to do tego, ze przez pewein czas jedziemy w czworke na trzech siedzeniach. Co chwila przechodza procesje sprzedawcow. Czai, kawa, przekaski, drozdzowki, chipsy, napoje. Chlopak obok mnie kupuje jakies dwa jasne placki podane z sosem na jednorazowej tacce. Zjada ze smakiem, sklada ladnie talerzyk i ... wyrzuca go przez okno nachylajac sie nade mna. Wygladalo to zupelnie naturalne i dosc powszechne jest birac pod uwage wyglad torow wzdluz calej trasy. Na jednej ze stacji pan konczac paczke chipsow robi zreszta to samo. Jeszcze na koniec zagaduje nas pan jadacy z zona z jakis zakupow z miasta. Wioza miedzy innymi rowerek dla malego dziecka. Klka osob (matek) przyglada sie tej zabawce z zainteresowaniem i podziwem.